Absolutyzm versus relatywizm

26.12.2017 r.

Wróćmy do przykładu ze wstępu o tym, że we współczesnej Europie liczy się każda opinia. Na pierwszy rzut oka – takie słowa tylko świadczą o nowoczesnym duchu demokracji europejskiej i pod tym względem należy się cieszyć. Jednak bardziej szczegółowa analiza pokazuje, że taki pogląd po raz pierwszy został opublikowany w Europie na długo przed dzisiejszym dniem.

Dla początku warto się zastanowić, co oznacza twierdzenie, że liczy się każda opinia? Można go zinterpretować w ten sposób, że istnienie każdej opinii ma jednakową wartość (gdyż każda opinia tak samo się liczy). Jednak rzeczywistość bardzo łatwo może podważyć taką szaloną hipotezę. Dla przykładu, wyobraźmy sobie, że znajdujemy się na statku, który dopiero co otrzymał dziurę w kadłubie i zaczyna w zagrażającym tempie nabierać wodę. Jeden z pasażerów w następnym momencie wypowiada myśl, że wszyscy muszą możliwie najszybciej założyć kapoki i usiąść do łodzi ratunkowych. Inny natomiast mówi, że nie warto się martwić, gdyż pojęcie dziury w kadłubie jest względne (wszystko zależy od tego, jaka to jest dziura, gdzie dokładnie ulokowana, jak dokładnie wpływa na możliwość zatonięcia naszego statku), a przypuszczenie, że dzięki tej dziurze statek naprawdę zatonie – pozostaje tylko przypuszczeniem, które samo w sobie jest słabo uzasadnione w dzisiejszym świecie, gdyż oficjalna statystyka przemawia na korzyść wyjątkowej niezawodności współczesnych statków. Która z tych myśli będzie mieć dla nas, jako pasażerów takiego statku, większą wartość? Wszystko zależy od tego, czy ostatecznie statek zatonie. Jeśli nie – można będzie powiedzieć, że obydwie opinie miały w przybliżeniu jednakową wartość (niezależnie od tego, jaki wariant zaproponowanego postępowania zostałby wybrany, wszystko i tak skończyłoby się pomyślnie). Jednak jeśli statek pójdzie pod wodę – opinia pierwszego pasażera będzie mieć zdecydowanie większą wartość, gdyż w wyniku jej wyboru najprawdopodobniej uratujemy własne życie. Na tej podstawie można wysnuć bardzo prosty wniosek, że sama rzeczywistość (przykładowo taka, jak proces zatapiania statku) – wymusza na nas różną ocenę różnych opinii i właśnie obiektywna (niezależna od nas, zewnętrzna) sytuacja zdefiniowałaby pierwszy wariant postępowania jako mądry, a drugi – co najmniej jako naiwny.

Jednym z pierwszych światopoglądów w filozofii antycznej, który mógłby się nie zgodzić z tak definitywną interpretacją przykładu z zatoniętym statkiem, była sofistyka (która z kolei bazuje na monizmie jako sposobie poznania świata). Podstawą jakiegokolwiek sofizmatu można uważać stwierdzenie dotyczące względności wszystkiego, jak też twierdzenie Protagorasa: „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy…”. Gdyby nam przyszło porozmawiać ze sofistami, w naszym przykładzie z zatoniętym statkiem oni najprawdopodobniej stwierdziliby, że dwie różne opinie co do możliwego sposobu postępowania miałyby różne znaczenia dla człowieka, który naprawdę był pasażerem tego statku oraz dla człowieka, który w żaden sposób nie był zaangażowany w sytuację awaryjną z tym konkretnym statkiem. Dla pasażera, który przeżył katastrofę, pierwsza opinia miałaby większą wartość, niż druga, podczas gdy dla obojętnego obserwatora na brzegu – zarówno pierwsza jak i druga opinia (gdyby on się o nich dowiedział) miałyby w przybliżeniu taką samą wartość. W ten sposób – twierdziliby sofiści – hipoteza o przyjęciu tego samego wydarzenia w odmienny sposób przez dwie różne osoby byłaby potwierdzona – w zależności od okoliczności oraz odbioru wydarzenia na poziomie emocjonalnym. W ogóle dla sofistów właśnie emocje w znacznym stopniu definiowały rzeczywistość (dla tego światopoglądu właściwy jest sensualizm), a etyka, prawo czy wartości kultury – były tylko obiektem dowolnej subiektywnej, aktywnej gry świadomości. Co ciekawe, zarówno Platon jak i Arystoteles, jako przedstawiciele dwóch, wydawałoby się, przeciwstawnych szkół klasycznej filozofii antycznej – poddawali krytyce sofistykę (pierwszy wskazywał na jej arogancję i bezprawie, a drugi na to, że sofizmat jest mądrością wymyśloną, a nie prawdziwą). W każdym bądź razie sofistyka wymarła około IV w.n.e. i komunikacja z klasycznymi przedstawicielami sofistyki na dzień dzisiejszy wydaje się być mało realną.

Jednak sofistyka nie przeszła w sposób niezauważalny dla filozofii światowej. W ciągu ostatnich kilku stuleci filozofia sofistów w wyniku ciekawej metamorfozy odrodziła się dzięki słynnemu twierdzeniu Rene Descartes’a „Cogito ergo sum” („Myślę, więc jestem”) oraz w połączeniu z idealizmem/irracjonalizmem oraz opierając się cały czas na monizm – zajęła we współczesnym filozoficznym prądzie postmodernizmu miejsce honorowe pod nazwą relatywizm. Zgodnie z tym poglądem, prawda jest względna, wielopoziomowa i zależy od tego, kto dokładnie i przy jakich okolicznościach coś wypowiada (istnieje wiele prawd – i każda ma takie samo i równe prawo na istnienie). Właśnie ta zasada leży u podstaw współczesnego społeczno-politycznego układu Unii Europejskiej. Równocześnie relatywizm jest przeciwstawnością absolutyzmu, zgodnie z którym istnieje tylko jedna absolutna prawda która dotyczy wszystkich, ‑ niezależnie od tego, czy ktoś jest w stanie ją aktualnie przyjąć, czy nie. Większość religii, w tym chrześcijaństwo, bazuje na absolutyzmie. Właśnie dlatego można z całą pewnością stwierdzić, że współczesna relatywistyczna Europa jest przeciwstawną do Europy chrześcijańskiej.

Podstawowe argumenty relatywizmu można sprowadzić do trzech hipotez:

  1. historycznie pojęcie prawdy zmienia się i to, co kiedyś było uważane za prawdę, dziś może być uważane za nieprawdę (przykładowo, prawdziwe dla mieszkańców prehistorycznego świata stwierdzenie, że Ziemia jest płaska, w świetle współczesnej wiedzy jest absolutnie nieprawdziwe),
  2. stwierdzenie można różnicować pod względem prawdziwości (przykładowo, jeśli drzewo ma trzy metry wysokości, to twierdzenie, że drzewo ma dwa metry dziewięćdziesiąt centymetrów wysokości jest bardziej prawdziwe, niż twierdzenie, że ma ono zaledwie dwa metry wysokości),
  3. twierdzenia zależą od ludzi, które je aktualnie wypowiadają oraz od zewnętrznych okoliczności, które wpływają na tych ludzi.

Jednak żaden z tych argumentów nie wytrzymuje krytyki w trakcie bliższej analizy. W pierwszym przypadku nie rozróżnia się pojęcia prawdy oraz twierdzenia (wyobrażenia) o prawdzie. Przecież oczywistym jest, że wyobrażenie prawdy o płaskości Ziemi w prehistorycznym świecie było błędne, mimo że ówcześni ludzie mogli twierdzić inaczej. Prawda nie zależy od tego, jak względem niej się pozycjonują ludzie – nasza planeta była kulista i kilkaset milionów, i kilkadziesiąt tysięcy lat temu i pozostaje taką też dziś. Dlatego można z całą pewnością powiedzieć, że zmienia się nasze wyobrażenie na temat prawdy, a nie prawda jako taka. W drugim przypadku pojęcie bliskości do prawdy jest zastępowane pojęciem „stopnia prawdziwości”: oczywiście, stwierdzenie, że trzymetrowe drzewo ma dwa metry i dziewięćdziesiąt centymetrów jest bliższe do prawdy, niż utrzymywanie, że ma ono zaledwie dwa metry wysokości, jednak przecież żadne z tych stwierdzeń przez to nie staje się bardziej prawdziwym (obydwa pozostają fałszywe). W końcu jest powszechnie znanym fakt, że twierdzenia zależą od ludzi oraz od zewnętrznych okoliczności, jednak nauka dysponuje całym wachlarzem narzędzi, które służą właśnie temu, aby oddzielić wpływ czynników subiektywnych od prawdy obiektywnej. Fakt istnienia subiektywności w żaden sposób nie dowodzi, że obiektywność jest subiektywną (wręcz przeciwnie - subiektywność implikuje istnienie obiektywności).

Na samym końcu nie sposób nie zauważyć, że relatywistyczne stwierdzenie o tym, że istnieje wiele prawd, samo w sobie jest absurdalne i samo sobie przeczy, gdyż względność prawdy w tym wypadku jakoś w dziwny sposób nie powinna mieć zastosowania do samej siebie – czyli do twierdzenia, że prawda jest względna. A przecież cały relatywizm bazuje na tym fundamentalnym stwierdzeniu. Jednak jeśli być konsekwentnym, to i stwierdzenie, że „istnieje wiele prawd” jest tylko jedną z prawd, jednym z bardzo wielu możliwych twierdzeń, i wtedy – promocyjny filmik Europarlamentu należy rozumieć nie jako prawdę o Europarlamencie, a tylko jako jedną z możliwych na ten temat prawd. W takim przypadku same wybory do Europarlamentu tracą sens – gdyż po co głosować za jedną z prawd, jeśli wszystkie prawdy są tak samo równe i będą mieć takie samo znaczenie dla europarlamentarzystów? Wtedy scenariusz, w jakim moja prawda, za którą głosowałem, będzie reprezentowana przez 100 procent parlamentarzystów albo inny scenariusz, w jakim moja prawda będzie reprezentowana przez 1 procent parlamentarzystów – nie różnią się między sobą w żaden istotny sposób. Bardziej poprawnym byłoby wtedy od razu i po prostu sporządzić całą listę wszystkich „prawd”, które wszystkim obywatelom Unii Europejskiej tylko przyjdą do głowy – i skasować ten nikomu niepotrzebny proces wyborczy jako taki, który dyskryminuje ogromną ilość mniej znanych prawd.

Zagrożenie relatywizmu nie polega na tym, że jest on absurdalny i przeczy sam sobie. Odejście od absolutyzmu na poziomie państwowym wcześniej czy później rozmywa pojęcie sprawiedliwości i prawa, gdyż w relatywistycznym świecie prawo i bezprawie jest pojęciem względnym, a więc – w pewnym momencie to, co jest uważane za zgodne z prawem może stawać się niezgodnym z prawem i na odwrót. W takim świecie nie ma punktów orientacyjnych, ani istotnych ograniczeń, więc wcześniej czy później może on ewoluować w kierunku anarchii lub dyktatury. Paradoksalnie, nasadzanie relatywizmu prowadzi do ograniczenia swobód oraz naruszenia podstawowych praw człowieka, gdyż przykładowo:

  • prawo do adopcji przez pary homoseksualne dzieci – w pogoni za spełnieniem marzeń takich par o posiadaniu dzieci – prowadzi do naruszenia praw dziesiątek tysięcy dzieci na to, by być wychowywanymi równocześnie przez ojca i mamę (kto z nas naprawdę chciałby mieć dwójkę ojców albo dwie mamy? I nie mówię o tym, że to byłoby dla nas „niezręczne” ze względu na nietolerancyjne społeczeństwo, tylko o tym, czy naprawdę będąc dziećmi nie chcielibyśmy mieć możliwości „poszaleć” z silnym TATĄ, podrzucającym nas na metr do góry, albo zrelaksować się w objęciach czułej mamy, która ma taki osobliwy i niezapomniany zapach MAMY...);
  • nieograniczona władza urzędów z obrony praw niepełnoletnich – w celu ograniczenia jakiegokolwiek negatywnego wpływu rodziców na dzieci – prowadzi do dziesiątek tysięcy przypadków niesprawiedliwego rozdzielenia rodzin;
  • tak zwane prawo anty-dyskryminacyjne – prowadzi do istotnej ilości przypadków naruszenia wolności wyznania (w wielu szkołach Wielkiej Brytanii dziś są zakazane tradycyjne chrześcijańskie modlitwy), prawa do pracy (przykładowo w wielu organizacjach Skandynawii można spotkać się z brakiem możliwości zatrudnienia ze względu na płeć i tak zwane limity genderowe), nauki (przydzielenie stypendiów tylko na rzecz pewnych grup społecznych albo mniejszości narodowych, przy równoczesnym ograniczeniu takiego prawa dla przedstawicieli innych grup społecznych) itp.;
  • prawo do aborcji – „wyższość” prawa kobiet do decydowania o własnym ciele – prowadzi do milionów w szczególny sposób nieuzasadnionych śmierci jeszcze nieurodzonych dzieci;
  • legalizacja eutanazji – prześladowanie prawa na tak zwaną godną śmierć i decydowania o własnym życiu – zezwala na pozbawianie setek ludzi życia nawet wtedy, kiedy nie wszystko jest jeszcze w sposób definitywny utracone (dla przykładu w Szwajcarii znane są nawet przypadki przejścia procedury eutanazji ze względu na depresję albo utratę wzroku. W Belgii nie tak dawno temu nabył rozgłosu przypadek eutanazji transwestyty Nathan’a Verhelst’a – który, odbywszy kilka nieudanych operacji dotyczących zmiany płci z kobiecej na męską – uważał, że jego życie stało się do tego stopnia nieznośnym, że czas z nim skończyć przy pomocy eutanazji).
No dobrze, w takim razie dlaczego absolutyzm (jako kierunek filozoficzny) jest lepszy? Skąd w ogóle pochodzi moja pewność, że prawo ustanowione nam przez Boga – oznacza dla naszego niepozbawionego niedoskonałości społeczeństwa lepsze rozwiązanie codziennych problemów, niż to, które proponuje relatywizm? Ateiści w ogóle uważają, że wiara w poprawność absolutyzmu odzwierciedla proces myślenia życzeniowego i sama w sobie jest nieracjonalna. Aby to zrozumieć – w następnym poście porozmawiamy o racjonalności i nieracjonalności.

Do usłyszenia wkrótce! :)

Szczerze Wasz,


Racjonalny Katolik

Powrót do bloga