Miłosierdzie versus litość

6.10.2019 r.

Zauważyłem, że zbyt wielu współczesnych myli pojęcia miłosierdzia oraz litości. Nie znaczą one jednak to samo. W miłosierdziu mamy do czynienia z aktywną formą miłości, dbamy o przywrócenie godności innej osoby, leczymy chorobę, a nie symptomy. W litości co najwyżej chodzi jedynie o współczucie i usunięcie symptomów, które powodują, że to my czujemy się gorzej. W miłosierdziu skupiamy się na innym człowieku. W litości skupiamy się na własnych emocjach.

Najlepiej jest zobrazować tę różnicę na przykładzie relacji damsko-męskiej. Załóżmy, że mamy do czynienia ze związkiem, w którym mężczyzna ma problemy z nadużywaniem alkoholu. Po kolejnej awanturze i wytrzeźwieniu, taki mężczyzna przychodząc do kobiety błaga o litość i wybaczenie, zarzekając się, że to już na pewno był ten ostatni raz. Kobieta ma w tym momencie wybór – postąpić zgodnie z tym, co nakazuje miłość (czyli zachować się miłosiernie), albo właśnie okazać litość (oczywiście jest jeszcze opcja odtrącenia, ale nie jest ona przedmiotem naszych rozważań). Te dwie postawy jednak są zgoła odmienne – zarówno ze względu na motywację jak i na sposób postępowania. Miłosierdzie nakazuje przebaczyć, ale bacząc na godność innej osoby, mając na względzie przede wszystkim dobro tej osoby – będziemy raczej dążyć do tego, by definitywnie pomóc podnieść się z upadku. Na przykład wyrzucimy cały alkohol z domu, zapiszemy osobę uzależnioną na kurację, zastosujemy być może nawet jakieś surowsze sankcje i ograniczenia, a być może nawet zadecydujemy o chwilowej separacji. Uogólniając – będziemy z całą stanowczością podejmować aktywne kroki – mając jednak na celu całkowite uzdrowienie drugiej osoby. W relacji opartej o miłosierdzie traktujemy inną osobę jak sobie równą. Natomiast w przypadku litości – możemy przytulić taką osobę, pogłaskać po główce, dać środki na ból głowy i powiedzieć: „rozumiem, współczuję, no już dobrze, więcej tak nie rób”. Kolejne, bardziej rygorystyczne kroki już stosować nie musimy – czy wręcz nie będziemy uważać je za stosowne. Bo, przykładowo, podpisanie takiej osoby na przymusową kurację może pozornie świadczyć o naszej zbytniej surowości, a nie chcemy przed samymi sobą za takich uchodzić. Dlatego przy litowaniu się - skupienie się na sobie powoduje, że jesteśmy „płytcy”, bardziej interesuje nas jedynie usuwanie symptomów choroby, które to symptomy właśnie nam przede wszystkim przeszkadzają. Przy litowaniu się traktujemy drugą osobę zwierzchnio, a nie jako równą sobie.

Dlatego przy miłosierdziu kierujemy się miłością. Przy litowaniu się – kierujemy się egoizmem. I ta znacząca różnica powoduje, że człowiek miłosierny a człowiek litościwy – absolutnie nie są sobie równi. Litość z reguły zawiera się w miłosierdziu, jako składowa nie decyduje ona jednak o losie relacji, wręcz może ją patologicznie “zamrażać” w jakimś chorobowym stanie. Litość jest statyczna. Miłosierdzie natomiast nie ma szans zmieścić się w litości – bo jest czymś znacznie większym i bardziej pojemnym, czymś, co relację uzdrawia. Miłosierdzie jest dynamiczne.

Nie bez powodu też przytoczyłem powyższy przykład. Albowiem dostrzegam, że bardzo często ludzie w związkach opierają swój stosunek do innego człowieka o litość, a nie o miłosierdzie. Myślą wtedy, że litując się nad „tym biedaczkiem” lub „tą biedulką” – prawdziwie go lub ją kochają. Prawda jest jednak taka, że w tej sytuacji bardziej kochają obraz siebie litościwego, a nie tę drugą osobę, i nie dość, że nie są w stanie prawdziwie zadbać o dobro innej osoby, to jeszcze tylko samych siebie oszukują, skazując się na cierpienia z racji nawrotu symptomów chorobliwego stanu rzeczy za jakiś czas (który to stan przecież z powodu litości nigdzie nie znika). Bo litością nie da się uzdrowić nikogo: jako emocja, pojawia się w nas bezwarunkowo, jako preludium do znacznie większego zdarzenia. Natomiast to od nas zależy – czy ją w sobie stłumimy, zaspokoimy na chwilę, czy rozwiniemy w akt miłosierdzia, zapisując go w wiecznej księdze życia.

Dlatego, proszę, nie szantażujmy się emocjonalnie nawzajem, nie bierzmy nikogo na litość, ani nie kierujmy się wyłącznie litością. „Jahwe jest Bogiem miłosiernym i łaskawym, cierpliwym, pełnym życzliwości i wierności.” (Wyj. 34:6). Bądźmy względem siebie tacy sami, jak i Ojciec nasz jest względem nas.

Szalom! :)


Powrót do bloga