Handel Świętością

Dzisiejsze rozważanie dotyczy Zach 11, 4-6: „(4) Rzekł do mnie Jahwe: Paś owce przeznaczone na zabicie! (5) Ci, którzy je kupują, zabijają je bezkarnie, a sprzedający mówią: Niech będzie Jahwe błogosławiony, wzbogaciłem się! Nawet ich pasterze nie mają nad nimi litości. (6) Podobnie i Ja nie będę już okazywał litości mieszkańcom tego kraju - mówi Jahwe. Oto wydam każdego z nich w ręce jego pasterza i w ręce jego króla; ci doprowadzą kraj do upadku, Ja zaś nikogo nie uwolnię z ich rąk.”

 Fragment ten dotyczy procederu, związanego z owcami, które były przekazywane do Świątyni jako ofiary Bogu. Trzoda ta była bardzo liczna, a ponieważ nie dało się złożyć w ofierze wszystkie te ofiary na raz, istniało „stado świątynne”, które też trzeba było wypasać. W pewnym momencie nikt już jednak nie kontrolował liczebności tego stada, i stało się ono źródłem pokaźnych dochodów dla kapłanów, którzy sprzedawali te owce handlarzom, którzy z kolei bezkarnie je zabijali wedle uznania. Wnioski z tego fragmentu są uderzające:

1. To, co Boże, nie może już być Bogu odebrane. Dopuszczający się bezczeszczenia świętości i świętokradztwa nie powinny się doczekać litości ani ze strony ludzi, ani Boga;

2. Współczesnych może uderzać, że Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową za takie czyny. Przecież zgrzeszyli tylko kapłani z handlarzami, dlaczego miałby odpowiadać cały naród? Jednakowoż trzeba pamiętać, że kapłani nie działali w próżni: owce świątynne były sprzedawane handlarzom, którzy przecież po uboju takich owiec rozpowszechniali dalej mięso w całym społeczeństwie. A zatem każdy mieszkaniec kraju był narażony na ryzyko pożywienia się mięsem „owcy ofiarnej”, tym samym grzech jednych w sensie dosłownym rozpowszechniał się na całe społeczeństwo, które świadomie bądź nie – stawało się uczestnikiem świętokradztwa;

3. Społeczeństwo, które nie jest w stanie powstrzymać takich praktyk, nie będzie korzystać z Bożej opieki i ochrony. I Bóg nie uczyni wiele – wystarczy, że zostawi taki naród w rękach jego niegodziwych kapłanów i władz. Ci z pewnością doprowadzą kraj do upadku, i niech nikt nie ma potem pretensji do Boga o to, że nie uchronił całego narodu przed katastrofą. 

Oto co się dzieje z całymi narodami, którzy nie strzegą gorliwie Bożych przykazań i nie baczą na to, co święte. Chcemy się powszechnie laicyzować, umniejszać rolę ofiary Boga na krzyżu, „sprzedawać” Ewangelię mediom światowym robiąc z niej show, „robić biznesy” na dewocji lub w inny sposób łączyć sacrum i handel? W końcu przecież chodzi „tylko” o zarobek, no bez przesady… Ale myśląc w ten sposób, właśnie stajemy się wszyscy, jako całe społeczeństwo, winnymi w oczach Boga. I On nie uczyni wiele – wystarczy, że przestanie nas chronić przed skutkami polityki bezbożnych władz czy to świeckich, czy kościelnych.

 

 Powrót do bloga