Radość versus zadowolenie

Jest rzeczą zatrważającą, jak łatwo mylimy duchową radość z cielesnym zadowoleniem. Jakby oddanie chwały Bogu było tożsame ze zjedzeniem gałki ulubionych lodów.


Twierdzę jednak, że Radość w duchu jest dużo bardziej trwała i nie koniecznie zależy od nastroju, w którym aktualnie przebywa ciało. Radość zawsze ma w sobie pierwiastek wyzwolenia, podczas gdy zadowolenie ma zawsze posmak zniewolenia. Radość jest niewymuszonym darem dla naszego ducha, wtedy gdy zadowolenie - jedynie wymuszoną reakcją naszego ciała. Radość ma źródło w wieczności i się nie kończy (ewentualnie sami się od tego źródła odcinamy), wtedy gdy zadowolenie ma źródło tylko w doczesności i szybko przemija (dlatego sami musimy ciągle do jego źródła wracać).


To dlatego Jezus mówi, że "Kto tę [zwykłą] wodę pije, będzie pragnął znowu. (14) Kto zaś napije się tej wody, którą Ja mu dam, nigdy już nie zazna pragnienia. Ale woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody tryskającej ku życiu wiecznemu." (J 4, 13-14). Radość jest towarzyszką dawania, podczas gdy zadowolenie jest skutkiem brania. Radość wynika z Miłości i koncentracji na Osobie. Zadowolenie - z egoizmu i koncentracji na sobie.


Oczywiście, zadowolenie samo w sobie nie jest złe. Jest jedynie reakcją ciała na zaspokojenie jego potrzeby. O nasze ciała też trzeba się troszczyć, bo wtedy posłużą nam dłużej. Ale właśnie - to ciało powinno służyć mi, a nie ja - ciału. Nasze ciało jest jedynie narzędziem do życia w doczesności. Jednak to potrzeby ducha muszą być na pierwszym miejscu, bo Duch jest kluczem do życia w wieczności. Co więcej, prawdziwe szczęście człowieka może spotkać tylko w wyniku zanurzenia w Radości, a nie w ciągłym zadowalaniu potrzeb ciała. Jak że wiele zła by się uniknęło i jak wiele osobistych dramatów by się nie rozegrało, gdyby każdemu człowiekowi ktoś tę prostą różnicę między duchową radością i cielesnym zadowoleniem za młodu wyjaśnił!


Niestety, jednak cywilizacyjnie jako ludzie Zachodu skręciliśmy w ten ślepy zaułek, w którym to zadowolenie jest postawione na pierwszym miejscu. Co słyszymy jako studenci na pierwszej lekcji ekonomii? Że zadowalanie potrzeb jest kamieniem węgielnym naszej gospodarki. Co widzimy na kolejnym spocie reklamowym? Zadowolonych i uśmiechniętych, którzy: spożywszy jakiś smakołyk, połknąwszy jakąś pigułkę, wypocząwszy tam lub siam, kupiwszy to lub owo - nagle odnaleźli szczęście. To skąd w takim razie ta plaga depresji? Dlaczego tworzymy społeczeństwo sfrustrowanych hipokrytów, dla których ciągła pogoń za zaspokojeniem potrzeby ciała staje się podstawowym modelem do życia, podczas gdy w środku nosimy tak wiele smutku, żalu i złości? Dlaczego egoizm zakamuflowany pod indywidualistyczny konsumpcjonizm jest naczelną zasadą naszego ustroju społecznego?


Bo zsekularyzowane społeczeństwo, które ogranicza wszystkie swoje problemy tylko do życia doczesnego, nie ma szans na pójście w innym kierunku. Przez taki a nie inny styl myślenia o sprawach tego świata, jesteśmy wtłaczani w taki a nie inny model życia. A przecież wystarczy jedynie zmienić własny sposób myślenia (czyli właśnie się nawrócić) - by nagle zaskoczyć się pełnią Radości. Wystarczy zrozumieć, że jesteśmy tylko latoroślami, którzy rosną na winnym krzewie, którym jest Jezus Chrystus (J 15, 1-11). Naprawdę, tak nie wiele potrzeba by znaleźć szczęście i życie wieczne! Ale nie, współczesny człowiek wie lepiej. Współczesny człowiek nie wierzy, że może mieć szczęście tylko w Bogu (bo cóż to za średniowieczna opresja?), więc szuka szczęścia wszędzie, tylko nie w Nim. Wybieramy pychę zamiast pokory. Wolimy czynić z siebie bogów samodzielnie, zamiast by w Bogu się przebóstwić pod Jego mądrą opieką. I w ten oto sposób zadowolenie cielesne staje się podstawowym narzędziem do bycia szczęśliwym… co z definicji jest niemożliwe. W ten oto sposób dobrowolnie dajemy się oszukać, by na koniec dnia stwierdzić jedynie, że to wszystko nie ma sensu.


Każdy więc niech wybiera osobiście, czy wierzyć Bogu co do tego, gdzie leży pełnia radości, czy też nie. Nikt za nas tego nie zrobi.


Szalom!



Powrót do bloga