Refleksja o spowiedzi
Wczorajsze rozważanie dotyczyło fragmentu z Zach 13,1: „(1) W owym dniu dla Domu Dawida i dla mieszkańców Jerozolimy wytryśnie źródło na oczyszczenie z grzechu i nieczystości.”
Zdaje się, że ogólnie współcześni mało cenią możliwość spowiedzi, którą otrzymaliśmy dopiero po ofierze Jezusa na krzyżu. Możliwości takiej nie mieli ludzie przed Nowym Przymierzem. Możliwości takiej współcześnie pozbawiają siebie też liczne denominacje protestanckie. Tym czasem nie wyobrażam sobie, jak mógłbym funkcjonować bez tej łaski od Pana. Bez wiedzy, że jestem wyzwolony z niewoli grzechu, pozostawałbym na zawsze we władzy grzechu i śmierci. Wyzwolenie mojej duszy z oków miłości własnej, pozostawałoby na zawsze tylko marzeniem, bez względu na to, ile praw i rytów bym nie przestrzegał.
Tradycja mówi, że setnikiem, który przebił włócznią Jezusa na krzyżu był święty Longin. Cierpiąc na zaćmę, uleczył się po tym, jak z boku Jezusa wytrysnęła krew i woda, ochlapując jego chore oczy. I właśnie tak rozumiem spowiedź, że przebijając moim grzechem-włócznią kochające serce Jezusa, w zamian dzięki Jego Miłosierdziu otrzymuję dar jasności widzenia dobra i zła, odzyskuję wzrok w świecie ducha. Jest to paradoks Bożej Miłości, który można przyjąć jedynie w Wierze, i którego głównym skutkiem jest możliwość życia Nadzieją. Życia, które już pachnie lawendą, różą i świeżością przygotowanej nam przez Pana zupełnie niezasłużonej, lecz tak wytęsknionej niebiańskiej chwały.
Drodzy, korzystajmy ze spowiedzi, póki można. Nie pozostawajmy świadomie w niewoli księcia tego świata, który jest jedynie siewcą zamętu, zła i nienawiści w naszym sercu. Albowiem dopiero korząc się przed Książem Pokoju w sakramencie spowiedzi, można naprawdę odzyskać wolność i pokój w sercu. Czego też wszystkim życzę.
Powrót do bloga