Komentarz do sprawy Jana Pawła II

19.03.2023. Cała Polska ostatnio żyła sprawą św. Jana Pawła II za sprawą dokumentu „Franciszkańska 3” nakręconego przez TVN 24. Czy za życia tuszował pedofilię w Kościele czy nie tuszował? To w końcu jest świętym czy nie jest?

Otóż, moi drodzy, trzeba się w końcu nauczyć jednej rzeczy: święty człowiek to nie to samo co bezbłędny człowiek. Każdy, kogo w procesie beatyfikacji potem uznaje się za świętego, popełniał za życia błędy i był grzesznikiem. Św. Jan Paweł II nie jest pod tym względem wyjątkowy. Za życia bazował na pewnym poziomie świadomości, na którym podejmował decyzje według własnego rozeznania. Niestety sporo z takich decyzji możemy teraz oceniać z perspektywy czasu jako naiwne, nieroztropne, błędne czy nawet niemoralne. Jednakowoż jeśli ktoś zarządzał w swoim życiu chociaż przez chwilę jakimkolwiek procesem i zespołem ludzi, ba – nawet jeśli był to tylko jeden podległy pracownik! – ten wie, jaki ciężar odpowiedzialności towarzyszy temu procesowi. I że czasami ma się dosłownie minuty na podjęcie trudnych decyzji. I że czasami chce się sprawę uprościć. Komuniści chcą naszej dyskredytacji? No to nie dawajmy wiary temu, co o nas piszą czy mówią. Mówią, że ten lub tamten ksiądz jest pedofilem? Pewnie chcą dyskredytacji Kościoła. Fakty mówią co innego? No ale kto weryfikował te fakty? Skąd o nich wiemy? Tak wygląda niełatwy proces analizy, w wyniku którego wcale nie koniecznie można podjąć odpowiednią decyzję. Wyobrażam sobie, że tak złożona struktura, jaką był w owych czasach Kościół Katolicki, osadzona w multum uwarunkowań ideowo-politycznych – wymagała ogromnego talentu dyplomatycznego i zarządczego. Oczekiwać, że ktoś na czele takiej instytucji nie popełni nigdy żadnego błędu – to wykazywać się w najlepszym razie naiwnością. Mówić, że te błędy skreślają świętość – to zwyczajnie nie rozumieć, czym jest świętość.

Druga sprawa, którą trzeba wyraźnie powiedzieć: prawie wszyscy uczestnicy obecnego sporu również bazują na błędnych przesłankach. Z niewierzącymi, których jedynym celem jest dyskredytacja Kościoła – sprawa jest stosunkowo jasna i prosta. Owszem, będą oni atakować Kościół, wcale nie mając na względzie jego dobra, - i któż by się po nich spodziewał czegoś innego? Taka jest ich natura, więc wcale to nie dziwi. Dziwi natomiast to, że sami wierzący często bazują na „autorytecie św. Jana Pawła II”, jego „dziedzictwie”, „spuściźnie filozoficznej” i tak dalej. Zwracam się teraz do tej grupy ludzi i zadaję proste pytanie: drodzy bracia i siostry w Chrystusie, od kiedy to w Kościele bazuje się na innym człowieku? Czyż nie wiemy, że nie wolno na człowieku polegać? Czyż nie wiemy, że „Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg” (Łk. 18,19)? Czy to, co teraz mówię - przekreśla niewątpliwy pozytywny wpływ św. Jana Pawła II na Kościół? Nie. Czy to przekreśla jego niewątpliwie bardzo dużą rolę w obaleniu komunizmu w naszej części świata? Też nie. Czy to oznacza, że jego wspaniałe encykliki, pełne mądrości kazania i przepełnione dobrocią słowa, kierowane do całego świata – nic nie są warte? Ależ oczywiście, że nie. Równocześnie wiemy, że każdy talent, każdy dobry uczynek, każdy odruch autentycznej miłości w naszym sercu – występuje za sprawą Boga. Nikt z nas sam z siebie, nigdy nie dokonałby niczego dobrego, gdyby nie łaska Boga i dar wolnej woli, osadzonej w Jego Opatrzności. Co każdy z nas bez Boga jest w stanie realnie dobrego uczynić? Naprawdę dziwię się, więc, że duża część z Was, jako wierzących, tego wciąż nie chce przyjąć. Część z Was wciąż i wciąż pokłada nadzieję w człowieku, zamiast w Bogu. Część z Was wciąż woli gloryfikować stworzenie zamiast Stwórcy. I to mnie naprawdę smuci. Bo zamiast powiedzieć tym wszystkim niewierzącym, mężnie i prawdziwie, że – tak, Jan Paweł II jest świętym, choć za życia popełniał błędy, zamiast powiedzieć wprost, że wkład tej postaci w historię jest mimo wszystko bardzo pozytywny, choć z grzechów (które zapewne też były) – Pan Bóg go już z pewnością rozliczył; zamiast powiedzieć wprost, że też leży nam na wątrobie krzywda wyrządzona przez ludzi Kościoła, i że też chcemy wyjawienia prawdy i zadośćuczynienia – zamiast tego wszystkiego wolicie bronić jedynie skończonego ludzkiego autorytetu. Moi drodzy, polegniecie na całej długości, jeśli tak będziecie czynić. Człowiek był i pozostaje jedynie słabym stworzeniem. Nawet jeśli to jest człowiek, który przez dziesięciolecia pełnił tak ważną funkcję w Kościele, jaką jest Papiestwo. Papież nie jest Bogiem. Nawet św. Piotr swego czasu zbłądził – i to już dawno po zesłaniu Ducha Świętego, czym zasłużył reprymendę ze strony św. Pawła (Ga 2, 11-15). No i co? Przekreśla to w tym momencie jego znaczenie dla historii Kościoła? Dyskredytuje to go w jakiejś mierze albo czyni mniej świętym? Błagam, przestańmy tańczyć zgodnie ze światową logiką czarno-białych postaci. Każdy – dosłownie każdy - coś „za uszami” ma. Nie znaczy to wcale, że warto poniżać nieskończonego Boga kosztem autorytetu ograniczonego człowieka.

Wreszcie, sam św. Jan Paweł II będąc już za życia zażenowanym przejawami ubóstwienia kierowanymi ku własnej osobie, powiedział wyraźnie: „Nie budujcie pomników. Zróbcie coś dobrego dla ludzi”. Niech więc Miłość każdemu podpowie, co należy czynić, by – na własnym miejscu i według własnej życiowej roli – przyczynić się do krzewienia życiodajnej Ewangelii w Kościele.

Niech pokój zagości w sercu każdego. Szalom!


Powrót do bloga