O magicznym myśleniu ateistów

Wiecie, dlaczego materialistyczny ateizm nie ma racji? Bo czyni karkołomny „skrót myślowy”, jeśli chodzi o podstawowy cel ewolucji, którym ma być przetrwanie, względem takich cech człowieka jak rozumność, dobro, piękno i prawda. Materialistyczny ateizm w żaden sposób nie tłumaczy, jak te rzeczy w ogóle wyewoluowały. Podsuwa nam pierwszy wyraz w akapicie, który miałby to wyjaśnić, potem następuje umysłowy „hokus pokus” w postaci długiego przemilczenia – i oto mamy uwierzyć, że również rozumność, dobro, piękno i prawdę da się przy pomocy materializmu wytłumaczyć. Ale to jest zwyczajne oszukiwanie siebie i wszystkich wokół. I oto dlaczego.

 

Mówiąc o rozumności, to jest przecież ogromna różnica między pisaniem teologicznego bloga a obsikiwaniem drzew w celu zaznaczenia swojego terytorium. W obu przypadkach można mówić o swoistej formie „pisania”, ale tylko w tym pierwszym mówimy o wysokiej działalności rozumowej, mając na celu poznanie rzeczywistości. Gdyby pisanie zawsze miało na celu przetrwanie, to ludzkość nigdy nie wyszłaby poza banalne wydrapywanie na drzewach haseł w stylu „Jasiu tu był”. Bo niby po co miałaby to robić? Zaznaczenie terytorium a analiza, synteza, kompozycja i inne podobne czynności działalności rozumowej, mającej na celu naukę i rozwój – to dwa odrębne światy, które nie mają między sobą niczego wspólnego.

 

Mówiąc o dobru, to jest ogromna różnica między opieką przez zwierzę nad swoim potomstwem, a dobrym samarytaninem, dbającym o pobitego podróżnika czy przypadkowym przechodniem, wyciągającym tonącego psa z rzeki. W obu przypadkach można mówić o swoistej formie dobroci, ale tylko w tym drugim mówimy o poszanowaniu życia, przekraczającym egotyczne potrzeby jednostki czy nawet własnego gatunku. Gdyby celem było przetrwanie, to jako ludzkość nigdy byśmy nie wyszli poza schemat podziału ról oraz organizacji życia stadnego, a największym „wykroczeniem” pozostałaby kradzież banana spod nosa u samca alfa. Sprawiedliwość i miłosierdzie są tak naprawdę całkowite oderwane od kwestii przetrwania.

 

Mówiąc o pięknu, to jest niewyobrażalnie duża różnica między pawiem, rozpuszczającym swój piękny ogon by się przypodobać samice, a sztuką słynnego malarza czy wierszem utalentowanego poety, tworzącymi często z wewnętrznego przymusu tworzenia w celu wyrażenia odruchów własnej duszy. W obu przypadkach możemy mówić o przeżywaniu piękna, ale tylko w tym drugim mówimy o twórczości, wykraczającej poza doczesne potrzeby organizmu. Gdyby celem sztuki było przetrwanie, to co najwyżej skończylibyśmy na co raz wymyślniejszych makijażach na naszych twarzach, w celu przypodobania się płci przeciwnej albo odstraszania wrogów. Ludzka twórczość i poszukiwanie harmonii znajdują się na całkowicie innej planecie względem kwestii przetrwania.

 

Wreszcie, mówiąc o poszukiwaniu prawdy, to trzeba wprost powiedzieć, że jest też ogromna różnica między patyczakiem udającym gałązkę, by go nie zjadł ptak, a studentem ściągającym na egzaminie. Choć obydwoje na swój sposób oszukują, patyczak nie zaprząta sobie głowy pojęciem fałszu i prawdy, a już tym bardziej – nie ma na celu dalszego poznawania rzeczywistości. Genom patyczaka, zapewniający mu lepsze przetrwanie – to nie to samo, co wolna wola studenta, decydującego się na oszustwo w celu zapewnienia sobie awansu społecznego czy rozum filozofa, pytającego o sens bycia. Gdyby celem było przetrwanie, to pewnie i nauczylibyśmy się co raz zmyślniej oszukiwać w celu lżejszego zdobywania pożywienia czy uwodzenia przedstawicieli płci przeciwnej; nigdy byśmy jednak nie zaprzątali sobie głowy równaniami logicznymi, algebrą, geometrią czy traktatami filozoficznymi. Zwyczajnie nie mielibyśmy takiej potrzeby. Poszukiwanie wiedzy i wierność Prawdzie – to znowu jest niewyobrażalnie odległa czynność względem funkcji przetrwania.

 

Poza tym nauce nie udało się znaleźć ani jednej formy „pośredniej” życia na naszej planecie, która potrafiłaby zająć się chociaż częściowo działalnością naukową, etyką, estetyką czy filozofią. Owszem, to prawda, że wszystkie formy życia na tej planecie zajmują się wyłącznie przetrwaniem. Wszystkie, poza jedną – i jest nią człowiek. Homo sapiens uparcie wyłamuje się z prawideł ewolucji, mających na celu jedynie przetrwanie, wyraźniej napędzany „czymś jeszcze”; czymś transcendentnym, co nie ma źródła w samej materialistycznej ewolucji, i co ją wyraźnie przekracza. Mówienie, że ludzie to tylko taka bardziej rozwinięta rozumowo odmiana człekokształtnych małp – to to samo, co mówienie, że w pewnych wyjątkowych sytuacjach gruszki jednak potrafią samoistnie wyrosnąć na wierzbie. W obu przypadkach brakuje logicznego wyjaśnienia, jak by się to w ogóle mogło stać. Pozostaje więc wyznać, że ateiści tylko wierzą, że „jakimś cudem, do końca nie wiadomo jak, ale jednak” do czegoś takiego w trakcie ewolucji doszło. Tylko dlaczego mielibyśmy w takie bajki w ogóle wierzyć?

 

Szalom! :)



Powrót do bloga