Dialogi apologetyczne: o problemie tolerancji zła

20.06.2020 r.

Zaczynam od dziś publikować na blogu cykl dyskusji apologetycznych, w których będę przedstawiać dialogi na temat wiary. Nie twierdzę, że sposób poprowadzenia dyskusji w każdym przypadku będzie idealny czy jedyny możliwy, ale mam nadzieję, że te krótkie scenki i przedstawione argumenty pozwolą Wam, jako chrześcijanom, zmierzyć się z ciągle wracającymi pytaniami na temat naszej wiary.

Dziś zacznę od jednego z fundamentalnych pytań teologii, które na pewno słyszeliśmy w naszym życiu wielokrotnie, i które brzmi mniej więcej tak:

- Dlaczego Bóg dopuszcza zło?

- To jest bardzo dobre i głębokie pytanie. Pozwól, że spytam Cię: czy masz w swoim życiu kogoś, kogo kochasz?

- Tak, mam.

- Czy ta kochana przez Ciebie osoba popełnia czasem jakieś złe czyny? Choćby najmniejsze i błahe, ale jednak? Czasami troszkę skłamie, czasami zbytnio się rozgniewa albo coś w ten deseń?

- No tak, jak każdy. Nikt nie jest nieomylny.

- Dlaczego więc ku temu dopuszczasz?

- Hm… Dzieje się tak rzecz jasna dlatego, że gdy kogoś kochamy, to szanujemy jego wolność i nie chcemy być względem niego tyranami. Ale jest różnica między człowiekiem a Bogiem. Bóg jest Wszechmogący i Wszechwiedzący. Człowiek jest tylko grzesznikiem.

- Czy wyobrażasz sobie jakąkolwiek miłosną relację, opartą o 100% kontroli z innej strony? Nie będzie to w najmniejszej mierze relacja oparta o miłość. Relacja w 100% pozbawiona wolności i zaufania – byłaby tyranią absolutną, czyli sama w sobie byłaby złem absolutnym. Właśnie z powyższego względu Bóg dopuszcza całe zło.

- W porządku, można to przyjąć dla zła dokonywanego przez konkretne osoby. Lecz dlaczego w takim razie istnieją kataklizmy, klęski żywiołowe, śmierć i choroby, które przecież nie są zawinione przez człowieka? Dlaczego – a jest to naukowo udowodniony fakt – goryle potrafią odczuwać przyjemność w trakcie zabijania? Dlaczego zwierzęta w ogóle zabijają się nawzajem? Dlaczego nawet rośliny zwalczają się między sobą?

- Zło, cierpienie i zepsucie wkroczyły w cały świat z powodu grzechu – nie obejmują tylko człowieka, ale całe stworzenie. Oczywiście, jest to kwestia zaufania do Stwórcy i pokładania wiary w tym, że całe dobro wyłącznie od Boga pochodzi. Łatwo jest sobie wyobrazić przy tym stan bez zerwanej relacji z Bogiem, kiedy wiedząc, że, na przykład, dany wulkan ma za 20 lat jednak wybuchnąć – nie wybudujemy w oparciu wyłącznie o własne widzi-mi-się, egoizm i chciejstwo domu w pobliżu tegoż wulkanu. Albo nawet godząc się na takie wybudowanie – przynajmniej nie będziemy mieć potem do Boga o wybuch tego wulkanu i zniszczenie naszego mienia pretensji. Jest to jednak cały czas kwestia wiary i zaufania w ramach tej samej miłosnej relacji stworzenia z Twórcą. Właśnie w niej ukryte są odpowiedzi na temat tego, dlaczego w ogóle istnieje zło – zarówno osobowe jak i bezosobowe, czyli jakakolwiek niedoskonałość i niekompletność. Albowiem zło nie jest przeciwstawnością dobra, tylko jego brakiem. Gdy ktoś decyduje się na to, by odejść od pełni doskonałości – musi liczyć się z konsekwencją tego, że w pewnym momencie przestanie być doskonały. Czyż nie sądzimy, że oskarżanie o taki stan Boga, jako źródło doskonałości – jest jednak dość niesprawiedliwym posunięciem?


Powrót do bloga